Hyundai i20 – drogi średniak
REKLAMA
REKLAMA
Poprzednik testowanego auta (Getz) był zdecydowanie za mały jak na dzisiejsze wymagania kierowców. Nowy Hyundai urósł ponad 11 cm i dzięki temu nie odstaje już od konkurentów w klasie. Oczywiście do najdłuższych aut w segmencie jeszcze daleko – Fiat Grande Punto czy Peugeot 207 są aż o 9 cm dłuższe od testowanego samochodu. Można jednak powiedzieć, że pod względem rozmiarów Hyundai i20 to klasowy „średniak”.
REKLAMA
Zobacz również: Ford Ka – Ka jak kobieta
REKLAMA
Hyundai i20 to kolejny model koreańskiego koncernu zbudowany w oparciu o nową linię wzornictwa oraz nazewnictwa. W porównaniu do przestarzałego a jednak wciąż popularnego poprzednika (Hyundai Getz) nastąpiły spore zmiany. Auto wyraźnie urosło, zmieniło wygląd na bardziej atrakcyjny dla europejskiego odbiorcy a także, przynajmniej w założeniu, miało oferować większy komfort jazdy i bogatsze wyposażenie.
We wnętrzu auta wygospodarowano sporo miejsca. Za kierownicą oraz na fotelu pasażera wygodnie usadowią się osoby o wzroście powyżej 180 cm. Dzięki wysoko poprowadzonej linii dachu, w drugim rzędzie może usiąść dorosła osoba nie ryzykując, że przy pierwszym podskoku złamie sobie kark. Co ważniejsze – jeśli kierowca nie jest bardzo wysokim człowiekiem to między jego fotelem a tylną kanapą znajdzie się sporo miejsca na nogi.
Bagażnik to po raz kolejny „średnia klasowa”. 295 litrów swobodnie wystarczy na większe zakupy czy krótki wyjazd. Jednak już pakowanie się na urlop z całą rodziną może stanowić pewne wyzwanie. Przestrzeń na bagaże można oczywiście powiększyć składając tylną kanapę (powstaje przy tym dość wysoki stopień) ale wtedy nie ma mowy o rodzinnym wyjeździe. Dostęp do bagażnika jest wygodny – klapa unosi się wysoko. Niestety, w załadunku cięższych przedmiotów przeszkadza wysoki próg.
Wnętrze
REKLAMA
Wygląd zewnętrzny to jedna z najmocniejszych stron i20. Zastosowane przez projektantów rozwiązania – liczne przetłoczenia, wydłużone światła i dość masywne nadkola – mogą się podobać. Nie oznacza to, że Hyundai jest samochodem o wyjątkowo atrakcyjnej linii. Według mnie to idealny pojazd dla osób objętych programem ochrony świadków – jego kierowca na pewno nie wyróżni się z tłumu choć nie będzie się też wstydził wyglądu auta.
Design wnętrza... hmmm... jakby to delikatnie ująć – chyba projektowali je księgowi koncernu. Jest nudne, ponure, pełne twardych plastików i niezrozumiałych rozwiązań stylistycznych. Nie przypuszczałem nawet, że współczesne auto może mieć tak nieatrakcyjne zegary. Dodatkowo konsola środkowa wygląda tak jakby utknęła w latach osiemdziesiątych (tyle, że odtwarzacz kaset zastąpił odtwarzacz CD). W tym morzu przeciętności zaskakuje przyzwoita kierownica. Niestety nie pasuje ona stylem do reszty wystroju bo wyprzedza go o dwie lub trzy generacje.
Zobacz również: KIA Venga - K(illed) I(n) A(ction)
Wnętrze auta jest także nieergonomiczne. Po pierwsze – zabrakło miejsca na wygodną regulację klimatyzacji. Na szczycie konsoli środkowej znajduje się mało przydatny (ale za to bardzo duży) wyświetlacz informujący o tym kto w aucie nie zapiął pasów oraz dwa gigantyczne przyciski - od świateł awaryjnych oraz od komputera pokładowego. Pod nimi znajduje się radio z aż czterema rzędami przycisków (tylko podstawowe funkcje). Umieszczone poniżej sterowanie klimatyzacją wygląda jakby dodano ją w ostatniej chwili – gdy już niemal całą konsolę zajmowały wymienione wcześniej rozwiązania. W efekcie pokrętła są za małe (szczególnie „pokrętełko” siły nawiewu) nie mówiąc już o mikroprzyciskach (jednym palcem można wcisnąć jednocześnie wszystkie trzy guziki). Za takie wykorzystanie miejsca projektantowi należy się medal za "Najbardziej nieprzemyślaną konsolę środkową"
Po drugie: fotele - można o nich powiedzieć, że z ich niewygodą równać się może tylko ich brzydota. Regulacja foteli działa dość kiepsko (to bardzo delikatne określenie biorąc pod uwagę ile słów uznawanych powszechnie za obelżywe użyłem podczas ich ustawiania) a na ostrzejszych zakrętach musiałem mocno trzymać się kierownicy by nie wyjechać na fotel pasażera.
Po trzecie: mnóstwo denerwujących drobiazgów, które choć nie wpływają w sposób istotny na codzienną eksploatację to na dłuższą metę denerwują. Uchwyty na kubki, które nie spełniają swojej podstawowej funkcji (to co znajduje się między fotelami nadaje się do przytrzymania popielniczki przypominającej wielkością urnę na prochy zmarłych przodków ale na pewno nie utrzyma papierowego kubka z kawą), dziwnie umiejscowiony schowek na okulary (pod klimatyzacją), niewygodny dostęp do łącza USB i AUX to tylko trzy przykłady z listy niedopracowanych rozwiązań. Podsumowując, za wnętrze auta należy się Hyundaiowi duży minus.
Wrażenia z jazdy
Testowane auto dysponowało silnikiem o pojemności 1248 cm3 i mocy 78 KM. Osiągi tej jednostki można opisać słowem „średnie w klasie”. Niestety ogólne wrażenia z jazdy są już nieco poniżej tej średniej. Dlaczego? Powodów jest kilka.
Auto do 100 km/h przyspiesza w 13,5 sekundy - tego akurat można się było spodziewać – chociaż na pewno nie przynosi to Hyundaiowi powodów do dumy. Większym problemem jest jednak elastyczność, która mogłaby być zdecydowanie lepsza. W jeździe miejskiej nie stanowi to problemu, jednak chcąc kogoś wyprzedzić na trasie na obrotomierzu musisz zobaczyć co najmniej 4000 obr. / min. Może to oznaczać konieczność redukcji nie o jeden ale o dwa biegi. A to nie jest łatwe bo zmiana biegów nie zawsze przebiega płynnie.
Zużycie paliwa nie zachwyca ale i nie denerwuje. W mieście, przy spokojnej jeździe spalisz około 7,5 l / 100 km. Na trasie jest wyraźnie lepiej można liczyć na to, że auto zadowoli się niespełna 6 litrami benzyny na każde 100 kilometrów (pod warunkiem, że zrezygnujesz z wyprzedzania).
Auto nie jest ciche. Podczas przyspieszania silnik pracuje zdecydowanie za głośno. Momentami miałem wrażenie jakby w mojej głowie pracowała wiertarka. Przy jeździe na niskich obrotach problem znika ale jeśli chcesz Hyundaiem jeździć w miarę dynamicznie zaopatrz się w baterię środków na ból głowy lub zainwestuj w stopery.
Stopery przydadzą się też ze względu na głośną pracę zawieszenia. Dźwięki, które do mnie dochodziły na nierównościach brzmiały tak jakby od auta właśnie coś się oderwało (nie żartuję). Dodatkowo przy takich podskokach nieprzyjemnie trzeszczały plastiki wewnątrz auta przypominając, że nie należą one do materiałów najwyższej jakości.
Cena/wartość
Podstawowa wersja 5-drzwiowa Hyundaia I-20 kosztuje 43 400 zł i wystarczy jeśli nie potrzebujesz takich wynalazków jak ESP, komputer pokładowy, zamek centralny, klimatyzacja, elektrycznie sterowane szyby przednie oraz lusterka, regulacja wysokości fotela kierowcy... stop - to już chyba przesada. Chcesz mieć przyzwoicie wyposażone auto - dopłać 6 tysięcy i kup testowaną wersję Comfort. Wprawdzie wciąż nie doświadczysz w niej ryglowania drzwi z kluczyka, elektrycznej regulacji tylnych szyb czy felg aluminiowych ale poza tym wyposażenie jest satysfakcjonujące.
I wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że za tą samą cenę można kupić ładniejszą, mocniejszą i lepiej wyposażoną 124-konną wersję Kii Soul. To tak jakby sprzedawać za tą samą cenę perfumy „Channel” z paryskiej perfumerii i pachnącą wodę „Cianel” od Białorusinów przed dworcem w Sokółce. I to jest chyba największy zarzut w stosunku do Hyundaia i20 – za taką cenę można po prostu oczekiwać dużo więcej.
REKLAMA
REKLAMA