Opona samouszczelniająca się – czy to działa?
REKLAMA
REKLAMA
Reklamowe chwyty i mity...
REKLAMA
Zacznijmy od rzeczy podstawowej. Nie ważne kto i co mówi, nie ma opon, których nie da się przebić. Nawet ogumienie w samochodach pancernych nie jest odporne na przebicie, tylko umożliwia jazdę po utracie powietrza.
Zatem uściślijmy od razu – opony pancerne po prostu nie istnieją, ale ogumienie, które nie traci powietrza po przebiciu już jak najbardziej tak. Ten wynalazek, trafił już nawet pod strzechy.
Jak to działa?
REKLAMA
Opony samouszczelniające się po przebiciu mają w swoim wnętrzu specyficzną elastyczną warstwę. To ona odpowiada za zjawisko „samowulkanizacji”. Mówiąc po ludzku – jeśli w oponę wejdzie gwóźdź, czy inny nieduży, ale ostry przedmiot, lepka guma go opływa, przylepia się do „ciała obcego” i zapobiega wydostawaniu się powietrza.
Teoretycznie warstwa ta ma być na tyle elastyczna, że ma radzić sobie nawet z „ciałami obcymi” o średnicy powyżej 1,5 milimetra, a w przypadku uszkodzeń punktowych możliwe jest nawet wyciągniecie przysłowiowego gwoździa, bez konieczności stosowania łatek. Opona ma się załatać samoczynnie.
Zobacz też: Dziura w drodze przyczyną uszkodzenia auta
Ok – tyle teorii, ale czy to działa?
Jak w przypadku wszystkich produktów, które coś robią same, teoria jest „ładniejsza” od praktyki. Otóż dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że takie patenty nie działają. Owszem działają i to bardzo skutecznie. Po wbiciu się w czoło opony przedmiot w niej zostaje i powietrze nie schodzi. Problem jednak w tym, że z takim ogumieniem – choć szczelnym – to i tak nie powinno się jeździć!
REKLAMA
Dlaczego? Bo nawet pojedynczy gwóźdź w oponie może zmienić jej wyważenie, nie wspominając o tym, że w przypadku skrajnie niskich profili może się to skończyć fatalnie dla felgi, której wewnętrzna strona zostanie bezpowrotnie uszkodzona.
W końcu kwestia nr 2. Ile procent uszkodzeń opon stanowią sztampowe przebicia czoła bieżnika? (A dodajmy od razu, że niestety samouszczelnienie dotyczy wyłącznie przebić czoła – bieżnika - opony). W przypadku opon bezdętkowych co najwyżej 49 procent awarii ogumienia to tzw. gwoździe, a to oznacza, że bardziej „popularne” są niestety praktycznie nienaprawialne uszkodzenia boku opony, lub jej struktury wewnętrznej (oplotu). W takim wypadku samouszczelniające się, czy też zwykła opona – i tak trafi do śmieci.
Techniczna (już nie) nowinka
Opony „nie do przebicia” gdy pojawiły się na rynku, zrobiły sporo zamieszania, jednak dość szybko przestało się o nich mówić. Dlaczego?
Zobacz też: Szersza opona = lepsza opona?
Bo to rozwiązanie ciekawe, genialne w swojej prostocie, ale też o dość ograniczonej przydatności. Przy obecnej technologii i materiałach nawet te „zwykłe” opony są na tyle mocne, że nie łatwo je przebić. A jeśli już się to uda... Wtedy opona samouszczelniająca tylko maskuje problem. Podczas zmiany kół wulkanizator i tak musiałby zająć się usunięciem gwoździa. Jeśli ktoś myśli, że nie uwzględniłby tego w rachunku, to raczej się myli...
REKLAMA
REKLAMA