Dakar:Zwycięstwo Hołowczyca na 5 etapie

REKLAMA
REKLAMA
Wczorajszy odcinek miał 177 km długości. Po przejechanie całości Polski zespół w generalce wyprzedził team Robbiego Gordona, z ponad minutową przewagą. O prowadzeniu w generalce Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin musieli jednak póki co zapomnieć, ponieważ 4 minuty po nich na metę dojechał Stephane Peterhansel. Srata Hołowczyca do niego wynosi teraz 4.18.
REKLAMA
Jeden z największych rywali Hołowczyca, Nasser Al-Attiyah z Kataru, miał na 5 odcinku specjalnym poważne problemy ze swoim autem. 10 km przed metą z powodu awarii samochodu zatrzymał się, tracąc tym samym szanse na zwycięstwo.
Zobacz też: Dakar: Krzysztof Hołowczyc spada, Małysz awansuje
REKLAMA
- Piąty odcinek okazał się dla mnie dosyć łatwy dzięki... pogodzie. Poprzedniej nocy padał mocny deszcz i spowodował, że piasek na wydmach był twardszy, znacznie lepiej niósł. Mogłem naprawdę atakować, choć w niektórych zagłębieniach między wydmami było jednak nadal bardzo miękko. Na podjazdach ostro przyspieszaliśmy. Kilku zawodników się zakopało, odcinek pozostał zdradliwy, ale jechało się naprawdę fajnie, szczególnie dlatego, że dzisiaj znowu zmieniłem ustawienie zawieszenia. Samochód dosłownie frunął przez wydmy - powiedział na mecie Hołowczyc.
Wśród motocyklistów na 5 odcinku najszybszy był Francuz Cyril Despres. Członek Orlen Team Jacek Czachor uplasował się na 18. pozycji, co dało mu 21. miejsce w generalce, ze stratą do lidera wynoszącą 27.56. Marek Dąbrowski dojechał do mety jako 40, ze stratą 53 minut do zwycięzcy, co daje mu 35. lokatę w generalce.
Zobacz też: Dakar: Hołowczyc pierwszy, Przygoński zdyskwalifikowany
- Jechaliśmy po piachu z camel grassem, czasem trasa wiodła przez rzeczki, czasem przez ich wyschnięte, bardzo zdradliwe koryta. Cały czas ciągnęliśmy na drugim biegu. Na prowadzenie wysuwał się ten, kto dysponował dużą siłą, udawało mu się rozpędzić motocykl i wrzucić kolejny bieg. Na 142 kilometrze, kiedy jechaliśmy w jednym z wyschniętych koryt z olbrzymimi kamieniami ścięło mi przednie koło i upadłem. Obiłem sobie trochę lewą rękę, ale to nie było najgorsze. Pokrzywiłem mocno kierownicę i połamałem owiewki. Ciężko było kończyć special z tą krzywizną. Stąd moja strata czasowa. Ogólnie oceniam jednak ten przejazd bardzo dobrze i jestem zadowolony z tempa. Mam nadzieję, że uporam się bólem do jutra, najprawdopodobniej będę musiał wziąć jednak środki przeciwbólowe – mówił Jacek Czachor.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA