Jeep Commander (2006-2010) - opinie
REKLAMA
REKLAMA
Jeep Commander pojawił się na drogach w 2006 roku ale został zaprezentowany rok wcześniej podczas targów motoryzacyjnych w Nowym Jorku. Podczas konstruowania modelu producent odwołał się do klasycznego projektu nadwozia nawiązującego do kanciastych konstrukcji z lat 40-stych. Potężny, siedmiożebrowy grill, okrągłe reflektory i masywna, kanciasta karoseria. Pod maską – klasyczne dla amerykańskich inżynierów – mocarne V8 ale dla kontrastu... diesel. Commander jest największym autem, jakie Jeep oferował ostatnimi latami. Prawie pięć metrów długości i prawie po dwa metry wysokości i szerokości, a na dodatek ponad dwie tony wagi, czyli to, co dla amerykańskiej motoryzacji jest charakterystyczne. Swoimi rozwiązaniami zaciekawi nie tylko fanów marki. Sprzedaż w Polsce nie była wysoka, ale na rynku używanych jest sporo ciekawych ofert, zarówno europejskich jak i tych zza Wielkiej Wody.
REKLAMA
Zobacz też: Używane Mitsubishi Pajero III (1999-2006) – legenda Dakaru
Używany Jeep Commander (2006-2010) – wnętrze
Wsiadając do Commandera nie da się pomylić tego auta z żadnym innym. Kanciasta deska rozdzielcza, wielkie, skórzane fotele, luksusowe wyposażenie i... ciasnota. Auto z zewnątrz prezentuje się okazale i jest potężne, i sprawia wrażenie że ma obszerne wnętrze. Ale tak nie jest, co także stanowi cechę charakterystyczną Jeepa. Szczególnie ciasny jest drugi rząd siedzeń. Jeśli nawet ktoś z przecietnie dłuższymi nogami ustawi sobie z przodu wygodną pozycję, to osoba zajmująca tylny rząd siedzeń nie będzie czuła pełnej swobody. Przednie fotele mają duży zakres regulacji (elektryczny) i są wygodne, natomiast na tylnej kanapie siedzi się, jak na parkowej ławce. Commander jest pierwszym autem Jeepa z trzecim rzędem siedzeń (chowane w podłodze bagażnika). O wygodzie i komforcie podróży osób korzystających z rozkładanych foteli nie ma co wspominać. Po rozłożeniu dodatkowych miejsc przedział bagażowy kurczy się do zaledwie 212 litrów.
Jakość materiałów we wnętrzu (i tu także bez zaskoczenia) wg standardów amerykańskiej marki. Słabej jakości plastiki, spasowanie na przeciętnym poziomie. Pseudo-drewniane wstawki, audio nie robiące większego wrażenia. Za to kabina jest dobrze wyciszona. Wyposażenie, jak na europejskie standardy jest imponujące. Auto w Polsce oferowane było w trzech pakietach wyposażenia: Sport, Limited i Overland. W Stanach była jeszcze flagowa wersja SRT-8. Już podstawowa posiada automatyczną klimatyzację, pełną elektrykę, sześć głośników, komputer pokładowy, poduszki oraz kurtyny powietrzne. Często spotykane są też nawigacja, szyberdach. Wnętrze ma ładne, turkusowe podświetlenie konsoli. Kokpit został rozplanowany ergonomicznie.
Zobacz też: Używany Jeep Grand Cherokee (1993 – 1998) – terenówka z charakterem
Używany Jeep Commander (2006-2010) – silniki
Pod maskę tego amerykańskiego kolosa trafiały cztery jednostki napędowe. Trzy benzynówki i jeden diesel. Do wyboru mamy klasykę gatunku, jakim jest 5.7-litrowy V8 HEMI o mocy 326 lub 334 KM (w zależności od wersji), słabszy 4.7l V8 o mocy 231 KM oraz najsłabszy z benzynówek 3.7l, tym razem układzie V6, o mocy 213 KM. Całkiem „zaradny” diesel CRD oferuje 218 KM z pojemności 3.0l V6. Wszystkie wersje są z napędem na cztery koła (dodatkowo najsłabszy, benzynowy motor na rynku amerykańskim trafiał się z napędem na tylko tylną oś). Mocniejsze silniki beznynowe charakteryzują się przepięknym i niezastąpionym bulgotem V8. Zwłaszcza flagowy HEMI to pokazuje. Na wolnych obrotach jednostki te są bardzo kulturalne. Podczas jazdy, w niższych prędkościach obrotowych, silnik jest słabo słyszalny z kabiny – zasługa dobrego wyciszenia. Ale mocniejsze wciśnięcie gazu przprawia kierowcę o uśmiech – piękny gang V8. Niestety o osiągach tak słodko nie można się wypowiedzieć. Są po prostu przeciętne. Na pewno ospałość Commandera to zasługa długiego, klasycznego automatu (5-biegowy) oraz masy wynoszącej ponad 2 tony. No i moc też nie rozpieszcza. Co to jest w obecnych czasach niewiele ponad 200 KM z prawie pięciu litrów pojemności? Inżynierowie Jeepa jeszcze mocno wspominają starą epokę. Spalanie – wszystkie benzynówki są pożeraczami paliwa. Ciągły wir w baku nie pozwala zejść poniżej 17 l/100 km w cyklu miejskim (mowa o jednostce 4.7 V8). Nie jest to osłabiające jak na te pojemności, ale w dobie kryzysu i wysokich cen paliw nie brzmi zachęcająco. Zagazować? Mimo że silnik bardzo dobrze współpracuje z instalacjami LPG, ortodoksyjni zwolennicy amerykańskiej motoryzacji rzadko decydują się na montaż tzw. gazu. Co ciekawe, „sympatycznym” rozwiązaniem okazał się osamotiony diesel. Jego spalanie w mieście to granice 15 l/100 km (na pewno najoszczędniejszy ze wszystkich dostępnych), ale spory moment obrotowy pozwala na sprawne przemieszczenie się nawet w terenie i niewielka moc jest w pełni wykorzystywana. Jednakże amatorom gangu amerykańskich silników diesel nie przypadnie do gustu – jest po prostu „klekotem”.
Zobacz też: Test Suzuki Grand Vitara - terenowy SUV!
Oznaczenie | Moc [KM] i moment obrotowy [Nm] | Przyspieszenie do 100 km/h [s] | Prędkość maksymalna [km/h] | Spalanie [l/100 km] |
3.7 PowerTech V6 | 213 KM i 319 Nm | 11,8 | 180 | 15 |
4.7 PowerTech V8 | 231 KM i 410 Nm | 9,5 | 190 | 15 |
5.7 HEMI V8 | 326/334 KM i 500/509 Nm | 7,5 | 208 | 18 |
3.0 CRD V6 TD | 218 KM i 510 Nm | 9 | 191 | 11 |
Używany Jeep Commander (2006-2010) – zawieszenie
Commander jest samochodem komfortowym, za sprawą stosunkowo miękkiego zawieszenia. Fanom marki nie przypadnie to do gustu, ale jest to bardziej „kanapa na kołach”, niż rasowa terenówka. Choć nie można autu zarzucić, że jest niezdarne na bezdrożach. Wręcz odwrotnie. Bije na głowę dostępne na rynku SUVy, które zazwyczaj.nie nadają się do jazdy w trudnym terenie. Commander też jest klasyfikowany jako SUV, ale na tle konkurencji słowo „terenówka” pasuje do niego jak ulał. Nie jest rasowym, bezkompromisowym Jeepem, ale daje radę w żywiole i śmiało można zboczyć nawet na te większe bezdroża. Sprawnie pracujący układ 4x4 Quadra-Drive II świetnie radzi sobie w trudnych warunkach. Charakteryzuje się on dwoma mechanizmami różnicowymi (przednim oraz tylnym) o zwiększonym tarciu i elektronicznym sterowaniu (ELSD). Wersja ta jest bardziej dopracowana od poprzedniej, działa znacznie szybciej i pozwala przekazać nawet 100% momentu na jedno koło! To rozwiązanie zarezerwowane jest wyłącznie dla Commandera oraz Granda Cherokee. Z przodu Amerykańca pracuje niezależne zawieszenie, natomiast z tyłu jest klasyczny, sztywny most. Dobry kompromis na linii jazda po mieście/trasie/terenie, choć wyprzedzanie przy wyższych prędkościach jest trochę ryzykowne. Wiele części zawieszenia Commander ma zamienne z mniejszym bratem – Grandem Cherokee. W wersji Overland podwozie jest fabrycznie osłonięte metalową płytą. Zawieszenie okazuje się trwałe i nie jest drogie w naprawach. Trzeba uważać na ewentualne wycieki z dyferencjału, których nie można ignorować. Auto ogólnie prowadzi się pewnie, jak na tę masę, choć lubi też (przy większych prędkościach, jak to Jeep), trochę kołysać się na boki. Z Jeepa Grand Cherokee zaadaptowano też zębatkowy układ kierowniczy.
Zobacz też: Używany Land Rover Freelander I (1998 – 2006) – wady i zalety
Używany Jeep Commander (2006-2010) – awaryjność
Auto zarówno pod względem mechanicznym jak i zawieszenia jest trwałe. Solidna konstrukcja wymaga tylko regularnego serwisu i dobrego traktowania a będzie dzielnie służyć. Części zamienne są ogólnodostępne i niedrogie. Legendarne silniki benzynowe są bezproblemowe, podobnie z nowoczesnym dieslem. W aucie psują się przeważnie elementy wyposażenia, jak np. maty grzewcze foteli (typowa usterka Jeepów), cieknący szyberdach (częsta przypadłość, ciężka do wyeliminowania) czy wariujący czujnik ciśnienia w oponach. Z mechaniki to zdarzają się wycieki ze skrzyni biegów oraz dyferencjału – nie wolno ich ignorować i usterkę należy niezwłocznie zidentyfikować i usunąć. Czasami szwankuje też rozrusznik. Korodują też czujniki ABSu jak i... nadwozie. Niezbyt mile widziana rzecz w żadnym aucie. Atakuje głównie Jeepy sprowadzone z USA, które długo stały w wilgotnym kontenerze.
Zobacz też: Test Mercedes-Benz M 350 BlueTec
Używany Jeep Commander (2006-2010) – podsumowanie
Jeep Commander jest naprawdę pozytywnym autem. Tak naprawdę jedyną jego wadą jest spalanie, ale cóż innego oczekiwać od tak dużych silników. Auto jest dzielne w terenie, pod tym względem jest liderem w swojej klasie. Nowoczesny układ Quadra-Driva II zapewnia świetne właściwości trakcyjne. Z pod świateł zawsze będzie pierwszy. Nie rozpieszcza osiągami, ale jak na kanciasty, ponad dwutonowy samochód może zadowolić (zwłaszcza najmocniejsza wersja HEMI). Commander to klasyczny Jeep we współczesnych szatach. Nie jest przestylizowany, tylko naprawdę „smacznym” autem, które może się podobać nie tylko fanom marki. Charakteryzuje się świetnym wyposażeniem, nawet w podstawowej wersji. Przyjemnie się prowadzi, daje poczucie pewności. Jego rozmiary robią swoje – czuć respekt na drodze przed tym autem. Duch klasycznego Jeepa "żyje" w każdym elemencie Commandera; pod maską, we wnętrzu. Jego walory konstrukcyjne oraz wyposażenie stanowią naprawdę ciekawą ofertę wśród aut „terenowych” dostępnych na rynku. Auto zdecydowanie godnie reprezentuje markę Jeep.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.