Koniec fotoradarów w rękach straży miejskich nie oznacza pożegnania z ostrzegaczami
REKLAMA
REKLAMA
W 2014 r. straże miejskie i gminne ujawniły dzięki fotoradarom 912 843 wykroczenia związane z łamaniem przepisów ruchu drogowego. W efekcie wystawiono 751 317 mandatów na kwotę ponad 130 mln zł. O pieniądzach tych samorządy mogą zapomnieć. Nowelizacje ustawy o strażach miejskich i przepisów Prawa o ruchu drogowym przewidują odebranie strażnikom uprawnień do posługiwania się urządzeniami rejestrującymi. To wynik m.in. postulatów Najwyższej Izby Kontroli, która w raporcie sprzed roku stwierdziła, że zaangażowanie mundurowych służb gminnych i miejskich w obsługę fotoradarów, zwłaszcza przenośnych, jest podyktowane w wielu wypadkach nie tyle służbą na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, co przede wszystkim chęcią pozyskiwania pieniędzy do samorządowej kasy.
REKLAMA
Zobacz też: Samochód wynajmowany – obowiązki dokumentacyjne
REKLAMA
Mimo to kierowcy, którzy zostali przyłapani na zbyt szybkiej jeździe, nie mogą spać spokojnie. W przypadku czynności wyjaśniających w sprawach o wykroczenia zakończonych przed 1 stycznia 2016 r. skierowaniem do sądu wniosków o ukaranie, ich rozstrzygnięcie będzie zależało od decyzji sądu. Jeśli natomiast nastąpiło jedynie ujawnienie wykroczenia, ale nie ukończono czynności wyjaśniających, materiały będą przekazywane przez strażników policji, która prowadzić ma sprawę dalej.
Co więcej – chociaż znowelizowane przepisy nie rozstrzygają jednoznacznie o zagospodarowaniu fotoradarów, to trafią one zapewne do policjantów lub Inspekcji Transportu Drogowego. Oznacza to, że ryzyko zostania sfotografowanym i otrzymania kary za naruszenie przepisów nie spadnie, bo sprzęt nadal będzie w użytku, tyle że obsługiwany przez inną formację.
W przyrodzie nic nie ginie. Niemal pewne jest to, że fotoradary będą nadal wykorzystywane do rejestrowania wykroczeń drogowych – komentuje Katarzyna Przybylska, PR&Marketing Manager w firmie NaviExpert. Instytucje odpowiadające za poprawę bezpieczeństwa na drogach, utożsamianą często przez kierowców z narzędziami ucisku, wprowadzając kolejne rozwiązania – jak np. odcinkowy pomiar prędkości czy rejestratory przejazdu na czerwonym świetle – bezpośrednio wpływają na to, że kierowcy również chcą się dozbrajać. To właśnie sprawia, że kolejne osoby sięgają po ostrzegacze lub nawigacje z funkcją antyradaru.
Zobacz też: Dodatkowa tablica rejestracyjna na bagażnik rowerowy od stycznia 2016 r.!
„Każda nowelizacja przepisów czy pojawienie się nowych urządzeń służących rejestrowaniu wykroczeń drogowych powoduje wzrosty pobrań naszych aplikacji (ostrzegacz Rysiek, nawigacja NaviExpert – przyp. red.). Także ci kierowcy, którzy od dłuższego czasu jeżdżą z jednym programem, przy okazji tego typu zmian są bardziej skłonni do testowania rozwiązań konkurencyjnych, by porównać jakość ostrzeżeń w nowym obszarze” – dodaje Katarzyna Przybylska.
Wtóruje jej Marek Krygier odpowiedzialny w Polsce za rozwiązania firmy Coyote.
Zamieszanie z fotoradarami może spowodować wzrost popularności ostrzegaczy, bo wraz z przejęciem urządzeń przez inną służbę mundurową zmienią się miejsca, w których prowadzone są kontrole prędkości. W efekcie kierowcy przyzwyczajeni już do pewnych lokalizacji będą chcieli otrzymywać alerty o nowych punktach, w których pojawiać się będzie sprzęt do fotografowania – stwierdza Marek Krygier.
Autorem tekstu jest Maciej Pobocha
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.