Ubezpieczenie samochodu a wojna. Czy polisa chroni kierowcę?
REKLAMA
REKLAMA
Ubezpieczenie samochodu a wojna
Przykład Ukrainy jasno pokazał, że pokój na świecie może być niezwykle kruchy. A to zaczyna rodzić w głowach m.in. Polaków pytania. Jakie konkretnie? Dobrym przykładem jest to, jak ma się ubezpieczenie samochodu w kontekście wojny. Bo o ile w czasie pokoju ochrona jest oczywista, działania militarne mogą zmienić sytuację. Poszukajmy zatem odpowiedzi.
REKLAMA
Czy ubezpieczenie samochodu działa w czasie wojny?
Przede wszystkim warto zastanowić się nad tym, o jakim ubezpieczeniu mówimy. Mamy na myśli polisę OC czy AC. Odpowiedzialność z tytułu OC dotyczy kolizji lub wypadku i szkody spowodowanej przez kierowcę pojazdu. W takim przypadku ochrony wyłączyć się nie da. I wojna lub jakiekolwiek inne działania militarne właściwie nic tu nie zmieniają. Kwestię tą dość wyczerpująco reguluje ustawa z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych. Wyłączenia na wypadek wojny nie ma, bo też i sama ochrona zapewniana przez polisę OC wojny nie dotyczy.
Ubezpieczenie autocasco a wojna
REKLAMA
Inaczej ma się sprawa jeżeli chodzi o ubezpieczenie AC samochodu. To polisa o charakterze dobrowolnym, która ma chronić składnik majątku kierowcy. I wykluczenie z odpowiedzialności dotyczy właśnie tych dwóch kwestii – dobrowolności i ochrony przed zniszczeniem.
Ogólne przepisy kodeksu cywilnego nie zabraniają zakładom ubezpieczeń wyłączania swojej odpowiedzialności na wypadek wojny oraz podobnych sytuacji. Dlatego towarzystwa ubezpieczeniowe posiadają swobodę i chętnie z niej korzystają. Jeżeli przyjrzymy się różnym ogólnym warunkom ubezpieczeń (OWU), to można zauważyć, że klauzule dotyczące braku odpowiedzialności ubezpieczyciela w takich wypadkach – powiedział Andrzej Prajsnar, ekspert porównywarki ubezpieczeniowej Ubea.pl.
Nie tylko wojna "wyłącza" ochronę ubezpieczeniową
REKLAMA
Wyłączenia ochrony ubezpieczeniowej AC samochodu dotyczą jednak nie tylko wojny, ale i wielu innych sytuacji. W wachlarzu pojawia się m.in. stan wojenny, akt terroru, rozruchy, strajki czy zamieszki. Tylko że to dopiero połowa informacji. Bo pojęcia te mają charakter uogólniający. Trzeba zatem sprawdzić, jak ubezpieczyciel zdefiniował na przykład zamieszki. I w tym przypadku nadal może pojawić się problem. Bo ubezpieczyciele czasami albo wcale nie definiują tych pojęć, albo robią to w sposób maksymalnie nieprecyzyjny. Tak, aby dać sobie później podstawę do odrzucenia roszczenia kierowcy.
Zdarza się, że definicja pojawiająca się w OWU autocasco mówi np. o tym, że zamieszki to zakłócenie porządku publicznego spowodowane przez grupę ludzi liczącą nie mniej niż 30 osób. Taka definicja stanowi poważny problem. Bo nie zawsze da się bezspornie określić liczbę uczestników zamieszek – komentuje Andrzej Prajsnar, ekspert porównywarki ubezpieczeniowej Ubea.pl.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.