Samorządy chcą dodaktowych opłat od przewoźników
REKLAMA
REKLAMA
Opłaty za poruszanie się po drogach czy rzekach istnieją już od dawna. W średniowieczu dla przykładu funkcjonowało „kopytkowe” przynoszące znaczne dochody dla miast i naliczane było od liczby koni, czyli można powiedzieć od klasy pojazdu.
REKLAMA
W XXI wieku, epoce globalizacji, gdzie natężenie ruchu kołowego ciągle wzrasta, utrzymanie i rozwój infrastruktury drogowej staje się coraz bardziej kosztowne oraz wymaga miliardowych inwestycji. Dlatego też wprowadzenie płatności za autostrady oraz e-myto było uzasadnione i nieuniknione.
Pozostaje tylko kwestia właściwych uregulowań formalno-prawnych oraz sprawnie działający system poboru opłat.
W związku z pojawiającym się pomysłem wprowadzenia dobrowolnych opłat za przejazd ciężarówek po drogach objętych zakazem nasuwa się kilka pytań.
Czy samorządy będą w stanie poradzić sobie z dodatkowymi obowiązkami i formalnościami związanymi z administrowaniem opłat? Ilu dodatkowych ludzi będą musiały zatrudnić?
Jak przewoźnik jadący przez różne gminy, z których każda będzie miała inny system opłat i inne warunki, ureguluje swoje zobowiązania?
W jaki sposób będzie umiał tego dokonać obcokrajowiec, który sporadycznie przyjeżdża do Polski?
Ponadto, przed wprowadzeniem kolejnej opłaty warto się też zastanowić nad pytaniem o jej wpływ na całą branżę TSL (transport, spedycja, logistyka) i na cenę przewożonych produktów, za które płaci finalnie konsument.
Przy obecnej niskiej rentowności w transporcie, każde dodatkowe obciążenie może spowodować dalsze pogorszenie sytuacji finansowej firm przewozowych.
W konsekwencji firmy przewozowe zostaną zmuszone do podniesienia stawek, tak wiec ostatecznie za ewentualne opłaty zapłaci każdy z nas.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA