REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.

Za bramą "piekła" - Sangay 5230 m n.p.m.

Subskrybuj nas na Youtube
Dołącz do ekspertów Dołącz do grona ekspertów
Izabella Sapuła

REKLAMA

REKLAMA

Jeśli kochasz góry i szukasz miejsc, gdzie wciąż jest dzika przyroda, a zwierzęta nie mają powodu aby uciekać przed człowiekiem, jeśli poszukujesz wyzwań i nie boisz się wysiłku ani trudów, jeśli nie przeraża Cię drżenie ziemi pod stopami kiedy wybucha wulkan i jesteś wystarczająco szybki, aby nie dosięgły Cię lecące z krateru kamienie, jeśli wzrusza Cię szczera życzliwość i gościnność rdzennych mieszkańców… Sangay Cię oczekuje.

Wyrastający z dżungli, biały stożek – Sangay 5230 m n.p.m., leżący w parku narodowym o tej samej nazwie, to jeden z najbardziej aktywnych wulkanów w Ekwadorze i Ameryce Południowej. Należy do 10. najwyższych szczytów Ekwadoru, a mało uczęszczane rejony parku są ostoją dzikiej zwierzyny, miedzy innymi tapira górskiego i pumy. Jego wschodnie stoki porasta dżungla, a jeszcze w latach dziewięćdziesiątych na szczycie góry był lodowiec.

REKLAMA

REKLAMA

Tylko dla odważnych

Drogę na Sangay opisuje się mianem „piekła” albo „wojny w Wietnamie” co z pewnością ma swoje konsekwencje w tym, że rocznie zaledwie 5-6 grup próbuje zdobyć tą górę z czego na szczycie staje zaledwie 60%.

Jeśli dalej czytasz ten tekst to znaczy, że Sangay wzbudził Twoje zainteresowanie, a jeśli nie, to przynajmniej ciekawość. Pozwól zatem, że oprowadzę Cię po tym pełnym zielonych, gęstych zarośli, głębokiego błota, prawie wiecznie padającego deszczu i wreszcie huku wulkanicznych eksplozji przy których drży ziemia „piekle”. Zapewniam jednak, że jeśli przebrniesz przez wszystkie bramy tego piekła, czeka Cię prawdziwa nagroda.

REKLAMA

Ambitny plan

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Jeszcze przed przyjazdem do Ekwadoru planowaliśmy zdobycie góry, o której mówi się „frightener” (ang. „powodujący strach” – dop. red.), choć wtedy umknęły naszej uwadze informacje o tym, że eksplozje występują kilkanaście razy dziennie. Mimo wszystko gotowi jesteśmy zawalczyć o górę i decydujemy się to zrobić od wioski Guargualla Chico. Przewodnika znajdujemy już w Riobambie, bo wszystkie numery telefonów do organizacji przewodników z wioski, które znaleźliśmy w internecie okazują się nieaktualne. Ze względów ekonomicznych decydujemy się na wersję najkrótszą z możliwych i choć zwykle górę zdobywa się w 7-8 dni, my planujemy to zrobić w 5.


Dzieciństwo w guarguallia.

Przewodnik widząc naszą determinację przyjmuje taką opcję i proponuje abyśmy pojechali do wioski wieczorem, dzień przed startem. Jedziemy camionetą i mam wrażenie, że jedzie z nami cała Riobamba. Piknikowe nastroje, obgryzana canela i coraz bardziej bezludne przestrzenie. Wreszcie po 2 godzinach drogi docieramy do wioski Guarguallia Chico (3345 m npm). Rozbijamy namioty przy szkole i choć w okolicy nie ma wielu zabudowań, nagle pojawia się spora część mieszkańców wioski. Dziś wiem, że ta wioska to miejsce, którego szukałam od początku naszej podróży. Podchodzi do mnie starszy człowiek, podaje mi rękę i pyta o to skąd jestem, czy planuje wejść na szczyt, pyta o Polskę. Podchodzą też do mnie kolejni mieszkańcy, witają się z wielką serdecznością. Zadziwia mnie fakt że pytają „como estas” i czekają na odpowiedź. Przywykłam już, że pytanie to jest rytuałem, który nie wymaga odpowiedzi.

Czytaj też: Wakacje dla aktywnych

Błoto, deszcz i nurt rzeki

Tam wynajmujemy konie, jemy kolacje i pakujemy się do namiotów. Pogoda nam sprzyja. Mimo pory deszczowej od kilku dni nie padało, więc liczymy na dobre warunki na drodze. „Dobre” dla nas oznacza błoto pozwalające poruszać się na tyle szybko, aby przejść 25 kilometrów do kolejnego obozu. Rano wita nas piękne słońce. Mam wrażenie że wygraliśmy los na loterii. Znowu lawina uścisków i pytań ze strony mieszkańców wioski, którzy przyjechali do szkoły, do pracy, na ryby. Jesteśmy spakowani i żegna nas cała wioska życząc szczęścia. Ruszamy w pięknym słońcu. Nie myślę o tym, że przed nami 25 kilometrów wciąż pod górę i z góry. Cieszę się pięknymi widokami i rozmawiam z naszym przewodnikiem Paco o Sangayu. Droga wiedzie przez las, przez doliny, pokonujemy kilka niewielkich rzek. Im dalej tym więcej błota. Czasami idziemy w wydrążonych przez wodę kanionach i labiryntach. Zupełnie jakbyśmy mknęli po szynach kolejki „bardzo wąskotorowej”. Wciąż zmienia się krajobraz. Mijamy ostatnie zbudowane z madery i kryte strzechą domostwa i znowu idziemy doliną i wchodzimy do góry, schodzimy do doliny, przekraczamy rzekę i znowu w górę. Po drodze mijamy Campamento Escalares, bo nasza wyprawa ma tylko 5 dni więc musimy iść dalej. I tak przez 25 kilometrów.


Venado zaparkował na całą noc w naszym obozie.

Niestety psuje się pogoda i już w deszczu docieramy do Campamento Plazapampa (3600 m npm). Nie chce myśleć o tym, że pora deszczowa może dopaść nas w trakcie tej wyprawy i wciąż żyję nadzieją, że opady są przelotne. W szałasie gotujemy kolację, a chłopcy postanawiają też w nim spać. Dla mnie zapach dymu z paleniska jest zbyt intensywny i zmusza mnie do rozbicia namiotu. W nocy trochę pada, ale rano, kiedy wstaje słońce i zza chmur wyłania się w oddali Sangay, wraca nadzieja na dobra pogodę. Ruszamy wcześnie rano i już od samego początku przedzieramy się przez gęste trawy. Czasami są tak wysokie, że nie widzę Paco. Biegnę za nim bo obawiam się, że jak stracę go z oczu to nie znajdę już drogi. Coraz więcej błota na drodze, coraz bardziej gęste trawy i zarośla. Niestety coraz bardziej intensywny deszcz. Drugiego dnia pokonujemy 14 rzek. Nurt dość wartki, choć nie są zbyt głębokie… do czasu kiedy nie pada. Ale pada i to coraz mocniej.


Mokre ubranie, mokre buty. Woda leje się przez rękawy kiedy podnoszę ręce i wlewa się do butów kiedy wchodzę do rzeki. Potykam się o korzenie. Wszędzie woda i błoto, w którym zapadamy się coraz głębiej. Mam tylko nadzieje, że plecaki są na tyle zabezpieczone, że w kolejnym obozie znajdziemy w nich coś suchego. 18 kilometrów, 14 rzek, przedzieranie się przez gęste zarośla i trawy w górę i dół to podsumowanie drugiego dnia. Wreszcie docieramy do Campamento Playa (3900 m npm) u stóp wulkanu. Leje i nie widać szczytu. Rozbijamy namioty na platformach z trawy z nadzieją, że będą nas zabezpieczać przed wodą. Dookoła błoto a przed nami droga na szczyt której nie widać. Nie widać też góry choć jesteśmy wprost u jej stóp.

Zdradliwe eksplozje

Godzinę ataku szczytowego uzależniamy od pogody. Ustalamy tylko, że nie pójdziemy na szczyt drogą klasyczna, ale Ruta Placa. Bardziej stroma, ale z krótszym odcinkiem wśród gęstych, mokrych zarośli. Od dawna nikt nie chodził tą drogą, ze względu na wypadek jaki zdarzył się ponad 30 lat temu. Podczas bardzo intensywnej eksplozji na drodze zginęło 4 Brytyjczyków, a od tego czasu droga uznawana była za bardzo niebezpieczną, bo często dotykały ją efekty eksplozji. W ostatnich tygodniach jednak Sangay jest na tyle spokojny, że podejmujemy ryzyko i ruszamy o 4 rano. Nie pada, ale jest mgła.

Szybko wydostajemy się z zarośli, idziemy wśród olbrzymich kamieni i w grząskim pyle wulkanicznym. Droga jest stroma, więc szybko nabieramy wysokości. Na chwile zza chmur wyłania się szczyt, ale natychmiast chowa się ponownie. Padający na nas pyl z czasem zamienia się w deszcz, później w śnieg i grad. Kiedy jesteśmy na „linii ognia”, przyspieszamy. Groźba lecących podczas wybuchu kamieni instynktownie dodaje sił. Sangay jest spokojny, ale kiedy jesteśmy na wysokości około 4800 mnpm, czuję drżenie pod stopami i słyszę głośny huk wybuchu. Biegnę tak szybko jak potrafię aby schować się za dużymi głazami. Szczęśliwie wybuch jest na tyle słaby, że nie posypały się w naszą stronę kamienie. Serce bije jak oszalałe i chyba nie tylko z powodu sprintu prawie na 5000 m npm.

Polecamy: Kupujemy namiot


I znowu Sangay eksploduje.

Księżycowy szczyt

Ostatnie metry i wreszcie w mgle i padającym mokrym śniegu stajemy na szczycie. Sangay ma 3 kratery z czego 2 nie są aktywne. Docieramy do drugiego, najwyższego, uważając na eksplodujące po drodze, zakopane w pyle wulkanicznym kamienie. Widok jest… księżycowy. Olbrzymi krater pełen czarnego, grząskiego pyłu, trochę skał. Surowo, ale pięknie.

Kolejna eksplozja przyspiesza nasze zejście ze szczytu. Schodzimy, a właściwie zbiegamy na dół. Kiedy wracamy znowu pada. Najpierw śnieg, niżej deszcz. Nie ma to już dla mnie znaczenia i choć myślę o tym, że przed nami jeszcze 2 ciężkie dni drogi powrotnej przez błota, rzeki, doliny, to jestem szczęśliwa. Zdobyłam górę o której zdobywający ją mówią „frightener” a Indianie Quechua nazywają po prostu Sangay, co w lokalnym języku oznacza imię starej kobiety, babci. Trudno uwierzyć, że jest aż tak wymagająca i kapryśna.

Kiedy docieram do obozu obok namiotu leży venado. Skradam się z aparatem, bo nie chce jej spłoszyć. Zupełnie niepotrzebnie. Choć trudno było mi w to uwierzyć zamieszkała z nami w obozie tej nocy. Dwa małe namiociki u stóp wielkiej góry, obok nasze konie i venado. W nocy pada, a Paco nie śpi, martwiąc się o poziom wody w rzekach.

Wielki Piątek

Kiedy wstaję, wychodzi słońce i odsłania jeden z piękniejszych widoków jakie w życiu widziałam. Wielki, biały stożek wznoszący się ponad zielonymi wzgórzami i lasami. To jak nagroda za wytrwałość.

Wreszcie przemoczeni docieramy do wioski. Jest Wielki Piątek. Jeszcze w dolinie przybiega do nas mała dziewczynka przynosząc chiguilte, przegotowywana w Wielkim Tygodniu potrawa z mąki kukurydzianej i sera w liściach z kukurydzy. W Guargualla czeka już na nas gorący posiłek. Przygotowali go mieszkańcy wioski, każdy z nich przyniósł coś z domu. Tradycyjne wielkanocne potrawy: ryż z ziemniakami, fanesca (zupa ziemniaków, kukurydzy i sera). Ściskają nas i częstują tym, co mają. W wiosce nie ma piwa, więc kupujemy jakieś podłej jakości wino i pijemy za szczęście, za zdrowie, za Sangay.

Zapisz się na newsletter
Wszystko, co ważne dla każdego kierowcy. Zmiany przepisów, mandaty, testy aut, moto porady i wiele innych. Bądź na czasie z tym, co dzieje się w świecie motoryzacji, zapisz się na nasz newsletter.
Zaznacz wymagane zgody
loading
Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na otrzymywanie treści reklam również podmiotów trzecich
Administratorem danych osobowych jest INFOR PL S.A. Dane są przetwarzane w celu wysyłki newslettera. Po więcej informacji kliknij tutaj.
success

Potwierdź zapis

Sprawdź maila, żeby potwierdzić swój zapis na newsletter. Jeśli nie widzisz wiadomości, sprawdź folder SPAM w swojej skrzynce.

failure

Coś poszło nie tak

Źródło: INFOR

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:
Autopromocja

REKLAMA

QR Code

© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.

REKLAMA

Moto
Zapisz się na newsletter
Zobacz przykładowy newsletter
Zapisz się
Wpisz poprawny e-mail
KGP: 98 115 interwencji, 398 wypadków drogowych, 26 ofiar śmiertelnych. [Podsumowanie tygodnia]

Komenda Główna Policji opublikowała najświeższe dane dotyczące interwencji policjantów za weekend. Poniżej znajduje się podsumowanie ostatniego tygodnia. Policjanci w ubiegłym tygodniu przeprowadzili 98 115 interwencji. Byli wzywani do 398 wypadków drogowych.

Jazda rowerem po chodniku – czy jest dopuszczalna i w jakich sytuacjach?

Jazda rowerem staje się coraz bardziej popularna. Dostępne na rynku nowoczesne modele dodatkowo zachęcają do korzystania z tego środka transportu. Warto zatem znać kilka ważnych zasad ruchu drogowego dotyczącego rowerzystów.

Dłuższe kontrole drogowe do 56 dni wstecz - większe ryzyko wykrycia naruszenia przepisów przez kierowcę i przewoźnika

Wydłużone kontrole drogowe z 28 do 56 dni wstecz zwiększają prawdopodobieństwo wykrycia naruszeń przepisów przez kierowcę i przewoźnika. Inspekcja może teraz dokładniej badać rekompensaty za skrócone odpoczynki. Problemem jest też brak pamięci na kartach kierowców.

Dziecko w kasku podczas jazdy e-hulajnogą. Co wiemy o planowanych zmianach?

Rząd przyjął projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym. Zakłada on m.in. wprowadzenie ustawowego obowiązku noszenia kasku podczas jazdy rowerem czy hulajnogą elektryczną przez dzieci do 16 lat.

REKLAMA

Prawo jazdy od 17 lat, obowiązkowe kaski i surowsze kary. Sprawdź, co zmienia się w przepisach drogowych od 2026 r.

2 września 2025 r. Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz kilku innych aktów prawnych. Nowe regulacje mają zwiększyć bezpieczeństwo, ograniczyć wypadki z udziałem dzieci i przygotować młodzież do odpowiedzialnego udziału w ruchu drogowym. Zobacz, co się zmieni, kiedy przepisy wejdą w życie i kogo obejmą.

Ważne zmiany w Prawie o ruchu drogowym od 2026 roku. Rząd przyjął projekt nowelizacji

Na posiedzeniu w dniu 2 września 2025 r. Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy - Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw, przedłożony przez Ministra Infrastruktury. Projekt ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Kierowca, który będzie prowadził pomimo zatrzymania mu prawa jazdy, będzie karany cofnięciem uprawnień do kierowania pojazdem. Ponadto, dzieci do 16. roku życia – m.in. podczas jazdy rowerem czy hulajnogą elektryczną – będą musiały używać kasków. Nowe przepisy zwiększą także mobilność osób młodych – prawo jazdy kategorii B będzie można otrzymać po skończeniu 17 lat (z ograniczeniami).

Ruszyła akcja policji Bezpieczna droga do szkoły. Zero taryfy ulgowej

Już od 1 września 2025 r. policja prowadzi ogólnopolską akcję Bezpieczna droga do szkoły. Tylko w wakacje funkcjonariusze przeprowadzili 15 626 kontroli infrastruktury przy placówkach oświatowych, a teraz ruszają z intensywnymi patrolami. Obowiązuje zero taryfy ulgowej: kontrolowana będzie prędkość, przewożenie dzieci i zachowanie kierowców. To moment, by naprawdę zadbać o bezpieczeństwo naszych dzieci.

KGP: 115 485 interwencji, 455 wypadków drogowych, 35 ofiar śmiertelnych. [Podsumowanie tygodnia]

Komenda Główna Policji opublikowała najświeższe dane dotyczące interwencji policjantów za weekend. Poniżej znajduje się podsumowanie ostatniego tygodnia. Policjanci w ubiegłym tygodniu przeprowadzili 115 485 interwencji. Byli wzywani do 455 wypadków drogowych.

REKLAMA

Nowe limity podatkowe dla samochodów osobowych od 2026 roku

Nowe przepisy premiują niskoemisyjne samochody – czy niższe limity podatkowe dla aut spalinowych i hybryd od 2026 r. zmienią kalkulacje przedsiębiorców w zakresie aut flotowych?

Mandat za opony – za co konkretnie można go otrzymać w 2025 roku i jak wysokie są stawki?

Ogółem wysokość mandatu za wykroczenie drogowe może sięgnąć 5 tys. zł, a jeżeli wykroczeniem zajmie się sąd, to może nałożyć nawet 30 tys. zł mandatu. Szczegółowe przepisy odnoszą się jednak do konkretnych przypadków i interpretowanie ich w kontekście opon jest mylne.

REKLAMA