- PKS-y z długami. Pandemia przestawiła nas na auta!
- Jakie długi mają PKS-y? Przewoźnicy są w dramatycznej sytuacji
- PKS-y z długami. Kto ma najgorzej?
- Zamiast samochodu autobus. To już się dzieje
- Czemu Polacy rzadziej jeżdżą samochodami?
- Wykluczenie komunikacyjne w Polsce. Problem narasta!
PKS-y z długami. Pandemia przestawiła nas na auta!
Śmiało można powiedzieć, że dziś branża transportu osobowego w Polsce leży! Powód? Ta część sektora nigdy nie była przesadnie rentowna. A pandemia jedynie poszerzyła problem. Polacy przestali podróżować autobusami. Woleli własne samochody. Dlatego w czasie ograniczeń koronawirusowych przychodów ze sprzedaży biletów nawet o 80 proc. To katastrofalny wynik! Tyle że dziś sytuacja może się odwrócić i paradoksalnie decyduje o tym inflacja.
Rosnące koszty życia i ceny paliwa sprawiają, że Polacy szukają oszczędności. A ważna może dotyczyć m.in. rezygnacji z jeżdżenia własnym autem. Tu właśnie pojawia się szansa dla PKS-ów czy też prywatnych przewoźników.
Jakie długi mają PKS-y? Przewoźnicy są w dramatycznej sytuacji
Szansa to słowo, które brzmi pięknie. Tyle że to jeszcze nie oznacza bogacenia się przewoźników, a raczej odrabianie strat. Szczególnie że PKS-y z długami to dziś prawie standard. Jest zatem co nadrabiać! Nieopłacone zobowiązania firm świadczących usługi przewozów pasażerskich osiągają już łącznie 408 mln zł, wobec 199 mln zł w sierpniu 2021 roku, wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK.
PKS-y z długami. Kto ma najgorzej?
Którzy przewoźnicy są w najgorszej sytuacji? Mowa o przysłowiowych PKS-ach. Długi firm wynajmujących autokary i wożących dalekobieżnie oraz operujących w terenach wiejskich wynoszą blisko 312 mln zł. A kłopoty z terminowymi płatnościami ma aż 9 proc. firm. Z mniejszymi perturbacjami borykają się podmioty realizujące transporty typowo lokalnie, czyli w obrębie miasta i strefy podmiejskiej.
Zamiast samochodu autobus. To już się dzieje
No dobrze, ale na ile scenariusz mówiący o odwrocie od podróżowania własnym samochodem i przerzuceniu się na autobus jest realny? Pierwsze dane wskazują na to, że jest nie tyle realny, co tak właściwie już się dzieje. W badaniu prowadzonym na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor aż 25 proc. Polaków deklarowało, że w ciągu ostatniego pół roku częściej niż zwykle korzysta z komunikacji zbiorowej. Warszawski ZTM z kolei informuje o tym, że w lipcu roku 2022 (w stosunku do lipca roku 2021) o około 20 proc. wzrosła sprzedaż biletów jednorazowych i krótkookresowych, a o prawie 30 proc. biletów długookresowych.
Czemu Polacy rzadziej jeżdżą samochodami?
Kluczowym powodem ograniczania jazdy samochodem jest wzrost cen paliw, na który wskazało 79 proc. osób deklarujących, że obecnie rzadziej korzysta z tego środka transportu. Dla 42 proc. z nich głównym powodem zmiany sposobu podróżowania jest konieczność oszczędzania, a 37 proc. zwyczajnie nie stać już na ten środek transportu.
To dobra wiadomość dla przewoźników skupionych wokół dużych miast, którzy dziury w budżecie łatają wpływami ze sprzedaży biletów. O ile dla firm świadczących usługi miejskiego i podmiejskiego przewozu pasażerskiego wzrost zainteresowania usługami może być wystarczający, to już dla przewoźników komunikacji dalekobieżnej, o charakterze turystycznym, w obszarach wiejskich czy oferujących przewozy szkolne i pracownicze już nie. – wskazuje Sławomir Grzelczak, Prezes BIG InfoMonitor.
Wykluczenie komunikacyjne w Polsce. Problem narasta!
Trudna sytuacja przewoźników prowadzi do jeszcze jednego wniosku. Mowa o pogłębiającym się w Polsce wykluczeniu komunikacyjnym. Polacy przez ostatnie lata stawiali głównie na auta prywatne. W Polsce na 1000 mieszkańców przypada aż 664 samochodów. Jesteśmy pod tym względem w czołówce wśród wszystkich krajów UE. A to dobija od lat firmy operujące na krótkich dystansach. Skutek? Maleje liczba połączeń i rośnie liczba miejsc, z których autobusem nie da się dotrzeć prawie nigdzie.
Wykluczenie komunikacyjne jest o tyle poważnym problemem, że potęguje wykluczenie społeczne w innych obszarach życia. Utrudnia dostęp do usług publicznych, w tym edukacyjnych.