Płatny wjazd do centrów miast to koszmar, którego obawiają się kierowcy. W założeniu taki pomysł ma za zadanie ograniczyć ruch aut w metropoliach i przyczynić się do oczyszczenia powietrza, jednak w polskich warunkach wydaje się zupełnie nietrafiony. Trzeba wziąć pod uwagę, że komunikacja publiczna w większości miejscowości w Polsce kuleje i zupełnie nie zachęca do przesiadki z samochodu do autobusu lub tramwaju. Według ministra energii, Krzysztofa Tchórzewskiego, rząd przyjął już ustawę, która umożliwi samorządom pobieranie opłat za wjazd do centrów miast i wejdzie w życie za około miesiąc lub dwa.
O jakich pieniądzach mowa? Chodzi dokładnie nawet o 30 zł za dobę w centrum miasta. Warto przy okazji dodać, że za brak opłaty kierowca mógłby otrzymać mandat w wysokości do 500 zł. Czy władze miast faktycznie zdecydują się na to rozwiązanie? Według przepisów strefa płatnego wjazdu musi być obszarem, na którym ulokowano dużo urzędów, uczelni lub sklepów, a tych nie brakuje w m.in. Warszawie, Poznaniu lub Krakowie. Na zwolnienie z opłat będą mogli liczyć posiadacze aut elektrycznych i na wodór, służby ratunkowe oraz mieszkańcy płatnej strefy.