Dlaczego program NaszEauto (dawniej „Mój Elektryk 2.0”) mający wspierać elektromobilność w Polsce budzi kontrowersje? Kto, po wprowadzonych w drugiej edycji zmianach, nie ma możliwości skorzystać z dofinasowania?
Kto nie może skorzystać z programu NaszEauto?
Program „NaszEauto” to nowa odsłona rządowego programu wsparcia dla elektromobilności, którego celem jest promowanie pojazdów elektrycznych i hybrydowych poprzez dofinansowanie ich zakupu. Pierwsza edycja programu cieszyła się sporym zainteresowaniem zarówno osób fizycznych, jak i przedsiębiorców. Ci drudzy stanowili około 62% jego beneficjentów, mimo to obecnie zostali z niego wykluczeni. Jakie jeszcze zmiany nastąpiły w nowej odsłonie rządowego projektu?
W ostatnich latach mikromobilność, w tym lekkie pojazdy elektryczne, zyskuje na popularności w Polsce. Według danych z raportu Polskiego Stowarzyszenie Nowej Mobilności[1] liczba zarejestrowanych w 2024 r. elektrycznych mikrocarów i innych pojazdów z tej kategorii wzrosła aż o 63% r/r. Tego rodzaju pojazdy oferują szereg korzyści w kontekście miejskiej mobilności. Są kompaktowe, co ułatwia poruszanie się w zatłoczonych centrach miast i rozwiązuje problem braku miejsc parkingowych. Dodatkowo ich cicha praca przyczynia się do redukcji hałasu miejskiego, a zerowa emisja spalin wspiera walkę ze smogiem. Mimo to ta kategoria pojazdów została wykluczona z programu „NaszEauto”.
Pojazdy wykluczone z dofinansowania
– Lekkie pojazdy elektryczne są nie tylko bardziej dostępne cenowo, ale także idealnie wpisują się w trend zrównoważonego transportu w miastach. Mimo rosnącej popularności i oczywistych zalet lekkich pojazdów elektrycznych program „NaszEauto” nie przewiduje finansowania ich zakupu. Wykluczenie kategorii L z listy pojazdów objętych dotacjami budzi wątpliwości co do rzeczywistych intencji programu. Brak wsparcia może zwiększyć bariery dla osób starszych czy mniej zamożnych, których nie stać na zakup nowego auta elektrycznego. Może również opóźnić rozwój infrastruktury wspierającej tego typu pojazdy – wylicza Maciej Płatek, prezes zarządu Electroride.
Wprowadzenie kryterium dochodowego, zakładającego maksymalne dochody roczne do 120 tys. zł rocznie, na pierwszy rzut oka może wydawać się korzystnym ruchem. Jednak w praktyce budzi ono wiele pytań. Po pierwsze, brakuje precyzyjnych wytycznych dotyczących jednoznacznego sposobu dokumentowania dochodów. Po drugie, limit ten jest na tyle wysoki, że osoby o dochodach bliskich jego granicy należą do grupy bardziej zamożnych Polaków.
Dodatkowym problemem jest brak wsparcia dla używanych pojazdów elektrycznych. Przy stale rosnących cenach nowych samochodów, wykluczenie tej kategorii sprawia, że program staje się niedostępny dla osób o niższych dochodach, które chętniej sięgnęłyby po tańsze, używane pojazdy elektryczne.
Program pomija także samochody dostawcze z kategorii N1 (o masie do 3,5 tony), które mogłyby odegrać kluczową rolę w elektryfikacji transportu miejskiego. Branża logistyczna, szczególnie w kontekście dynamicznie rozwijającego się sektora e-commerce, stoi przed wyzwaniem dostosowania się do coraz bardziej rygorystycznych norm emisji. Brak wsparcia dla tej kategorii pojazdów może skutkować opóźnieniem tego procesu.
– Program w obecnej formie wydaje się ukierunkowany na wąską grupę beneficjentów, którzy mogą pozwolić sobie na zakup nowego samochodu elektrycznego. Wykluczenie innych, takich jak przedsiębiorcy czy użytkownicy lekkich pojazdów elektrycznych oraz brak wsparcia dla logistyki miejskiej, stoi w sprzeczności z celem programu, jakim jest powszechna popularyzacja elektromobilności. Jego założenia powinny zostać zrewidowane tak, aby mogli skorzystać z niego wszyscy zainteresowani, dzięki czemu miałby szansę na realną promocję zelektryfikowanych form transportu w Polsce – podsumowuje Maciej Płatek, prezes zarządu Electroride.
[1] https://psnm.org/2024/informacja/licznik-elektromobilnosci-polski-rynek-samochodow-elektrycznych-wciaz-na-plusie/
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Infor.pl